Król Stanisław August lubił piękne kobiety, piękną architekturę i sztukę. Pozostawił po sobie pałacowo-ogrodowe założenie Łazienek warszawskich. Zgodnie z trendami ówczesnej mody było w nich kilka elementów „chińszczyzny”, czyli nawiązania do kultury Dalekiego Wschodu. Wśród nich znajdowała się chińska altana, wzniesiona na drewnianym moście nad skrzyżowaniem Promenady Królewskiej i Alei Chińskiej. Obiekt ten nie przetrwał do dziś, ale kilka lat temu ktoś wpadł na szatański pomysł i zbudował w innym miejscu w Łazienkach chińską altanę, z towarzyszącym jest stawem, mostkiem, a nawet sztucznymi kwiatami na tak samo sztucznym stawie. Po prostu koszmar dla oczu oraz intelektu. Cała ta konstrukcja robi wrażenie, że pochodzi z jakiegoś współczesnego chińskiego marketu budowlanego, a z oryginałem stanisławowskim nie ma kompletnie nic wspólnego. W zabytkowym ogrodzie zbudowano coś tak okropnego i to za zgodą służb konserwatorskich. Ponoć miało być „na chwilę”, ale zgodnie z polska tradycją najtrwalsze są prowizorki. I tak chińska prowizorka ma się dobrze w warszawskich Łazienkach!
Gdy podczas codziennego joggingu znajduję się w okolicy tej „cepelii” marzy mi się inwestor, który zleciłby mi przeprowadzenie postępowania dla rozbiórki tej altany.